sobota, 13 lutego 2010

Notka - anegdotka.

Jest sobota. Jako, że w Londynie bilety są tygodniowe, a nie miesięczne, to pod koniec tygodnia należy naładować sobie bileciki.

Podchodzę dziś do maszyny takiej co je ładuje. Wyciągam bilet, robię te wszystkie operacje, co to trzeba zrobić, żeby doładować bilet, przyciskam wszystkie guziczki i tak dalej, aż przychodzi do płacenia. No to wyciągam 20 funtów i wsadzam maszynie do pyszczka. Zjadła. A potem wyciągam 10 funtów, ale mi się jakoś zawinęło, więc to trochę potrwało zanim dałam do skonsumowania maszynie, ale maszyna stwierdziła, że za długo i dłużej czekać nie będzie, w związku z czym postanowiła oddać mi moje 20 funtów. Niestety w funcikach. Znaczy w monetach jednofuntowych...

I teraz walka - czy schować 20 funtów w funcikach i dołączyć do funduszu skrapowniczego (bo od jakiegoś czasu zbieram funciki na przyjemności, czyli głównie na zakupy skrapowe), czy jednak doładować ten bilet...

Kusiło.

Ale jednak bilet zwyciężył.

W sumie szkoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powiedz mi co o tym myślisz :)